środa, 11 stycznia 2012

MĘSKA WYPRAWA ROWEROWA DO KAMPINOSU

Początkowo wyprawa rowerowa planowana była jako całodniowa z noclegiem pod namiotem, jednak ta opcja nie znalazła wielu zwolenników. Dlatego zdecydowaliśmy się na skróconą wersję, czyli 8-ma start z Młocin i powrót najpóźniej o 18-ej. W czwartek zgłosiło się sześciu chętnych. Z tym, że Waldek tuż po odstawieniu antybiotyku, dlatego w jego przypadku słabe warunki pogodowe nie wchodziły w grę. Maciej z kolei uskarżał się na kolano, zatem extremalna wyprawa również nie wchodziła w grę. W czwartek po eucharystii Łukasz nagle zmienił zdanie, choć wcześniej jak najbardziej był za. Tłumaczył, że przecież będzie padać i … tak wcześnie trzeba wstać. (???) Nie rozumiem decyzji i przyznam, że miałem pretensje do Łukasza. Kładąc się spać spojrzałem za okno i nie powiem sucho nie było. Zastanawiałem się wtedy w jakim składzie wyruszymy rano. W nocy obudził mnie sms od drugiego Łukasza. Treść wskazywała na to, że jak się obudzi o 6-tej to spotkamy się na stacji metro Młociny. Zasnąłem. Zanim budzik wybił moją godzinę, otrzymałem wiadomość od Waldka, że rezygnuje i słusznie mokro i temp. w okolicach zera stopni to nie najlepszy pomysł dla kogoś, kto ledwo odstawił prochy po chorobie. Choć szkoda, bo bardzo chciał wsiąść na rower. Z kolei towarzystwo Waldka to zawsze duże doświadczenie na trasie i ciekawe rozmowy. Chwile później wiadomość od Łukasza, czy mam bidon, bo dzieci się nim bawiły i nie może znaleźć . To znaczyło, że na pewno zobaczymy się na trasie. Maciej też dał znać, że będzie. Zatem wyruszając z domu wiedziałem, że będzie nas przynajmniej 3. Ostatecznie taki skład pozostał. Wyjeżdżając z metra Młociny przez moment padał śnieg – to nas uspokoiło. Jadąc na rowerze zdecydowanie lepiej można znieść śnieg niż deszcz. Trasa miała być prosta szlakiem rowerowym zielonym do Dziekanowa Leśnego a stamtąd cały czas prosto szlakiem turystycznym czerwonym. Warszawa jednak nie chciała nas wypuścić śmiał się Maciej. Najpierw kłopoty ze znalezieniem szlaku rowerowego, a później przebita dętka w rowerze Macieja, której wymiana na szczęście nie zajęła nam dużo czasu. Następnie w trakcie jazdy odpadł mi błotnik i postój zajął chyba z kwadrans. Kilka razy cofaliśmy się – jak się później okazało stosowaliśmy jazdę według Łukasza na tzw. AZYMUT !? Jadąc już właściwym - czerwonym szlakiem okazało się, że jedziemy w odwrotnym kierunku. To nam poprawiło humor. Postanowiliśmy nie cofać się tą samą drogą tylko zmodyfikować trasę i wybrać szlak sąsiedni tym razem koloru zielonego. W momencie kiedy zapuściliśmy się na dobre w Puszczę, deszcz przestał padać. Po jakimś czasie zrobiło nam się nawet ciepło i zrzuciliśmy z siebie warstwy wodoodporne. W tak pięknych okolicznościach przyrody – jak mawiał jeden typ z kultowego filmu REJS – ciszę zagłuszały jedynie nasze ożywione rozmowy, zdecydowanie na różnorakie tematy. Od problemów globalnych, po codzienne zmaganie się z rzeczywistością. Warunki pogodowe jak i czasowe spowodowały, że przekręciliśmy kółkiem - według oszacowania Macieja … jakieś 50km – tylko i aż, gdyż miejscami teren okazał się dość trudny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz