piątek, 18 listopada 2011

wspinanie

Wczoraj w ramach mojej pracy zawodowej wspinałem się z moim podopiecznym na sztucznej ścianie wspinaczkowej. Trochę dziwna sytuacja, gdyż zazwyczaj to ja płaciłem za możliwość wspinania na różnych obiektach a teraz to mi płaci pracodawca za to, że się wspinam:-) Przyznam, że po długim szkoleniu, które obaj przeszliśmy wcześniej - Rafał dużo zapomniał i bałem się o jego asekurowanie. Trochę pomagałem, pokazywałem podstawy itd.
c.d.

wtorek, 1 listopada 2011

Moje "w drodze ku męskości" w nowym świetle

Ostatnio moje w drodze ku męskości nabiera dużego tępa. Jako młody jeszcze przecież ojciec mam możliwość pomagać młodym , dorastającym mężczyznom w ich drodze ku męskości. Co prawda moi podopieczni mają ojców - lecz nie do końca ich relacje są ok. Albo są z nimi w konflikcie, albo ojcowie nie są obecni w ich życiu. Ich rodzicielstwo kończy się często na płaceniu alimentów. Generalnie moich podopiecznych wychowują matki. Ja w swojej pracy jako asystent rodzinny mam za zadanie być dla nich starszym bratem, a często nawet mentorem. Ostatnio łapiemy niezły kontakt. Jakiś czas temu zabrałem jednego z moich podopiecznych poza Warszawę. Jechaliśmy rowerami żeby przy okazji popracować fizycznie na świeżym powietrzu przy naprawie ogrodzenia. Zabrałem również znajomego Rafała, który trochę młodszy ode mnie z łatwością dogadywał się z moim dorosłym podopiecznym - również Rafałem:-). Rafał przypomniał sobie, że kilka lat temu był jeszcze harcerzem i w mgnieniu oka rozniecił porządne ognisko nad którym po robocie piekliśmy kiełbaski. Jak niewiele trzeba żeby stworzył się przyjazny męski klimat. Natura, robota, grono facetów i szczere rozmowy. Nie potrzeba wtedy napojów wyskokowych ani innych używek...
coraz bardziej lubię tą robotę...

Niedawno odwiedził nas znajomy z Gdańska - zapalony kibic. A chwilę wcześniej inny znajomy -Piotr zapraszał na piłkę nożną. Wziąłem drugiego podopiecznego, który mówił, że kiedyś się grało...., kumpla z Gdańska i wybraliśmy się na gałę. Efekt piorunujący dwie godziny na sztucznej murawie w lekkim deszczu. Okazało się, że Piotr zgromadził wybieganych amatorów piłki. Ledwo wytrwaliśmy w tym tempie do końca. Nawet reprezentacja nie gra na takich obrotach przez bite dwie godziny zegarowe! Co się okazało - że na drugi dzień ja miałem straszne zakwasy - mimo, że trochę kilometrów zrobiłem na rowerze ostatnimi czasy. A mój podopieczny - nic go nie bolało. Dodam, ze ostatni raz grał z 2 lata temu. Czas spędzał do tej pory przed komputerem. Szok! Coś tkwi w tych młodych - 3ba to tylko umieć wycisnąć:-)
Józef