środa, 17 sierpnia 2011

Ciekawe audycje radiowe - Tomasz


A tu zupełnie osobno, polecam też audycję o moim profesorze malarstwa (prorektorze ASP). To niesamowity człowiek, pełen ciepła, dobroci i spokoju.

http://fotocasty.pl/2165/nadbuzanskie-krajobrazy/

Tomasz

Spotkanie z pustelnikiem Skwarneckim



Mój profesor od malarstwa prof. Stanisław Baj opowiedział mi kiedyś o pustelniku który żyje w lesie bez prądu, żyje z pracy własnych rąk i zajmuje się sztuką. Kilka miesięcy później grupą kilku studentów z naszej pracowni wraz z profesorem pojechaliśmy odwiedzić Jacka Skwarneckiego, bo tak nazywał sie ów pustelnik. Był to moment niezwykle ważny w jego życiu - smutny ale zarazem piękny. Nadleśnictwo z Łącka, będace właścicielem chatki w której mieszkał Jacek uznało, że domek nie nadaje się do zamieszkania, ponieważ jego stan zagraża bezpieczeństwu lokatora. Pustelnik z Sendenia musiał więc opuścić swoje domostwo i wypłynąć w świat - na najważniejszy w jego życiu rejs, stając się od tej chwili bezdomnym na łodzi którego domem są - jak mówi - wszystkie porty świata.

Relacja z tego naszego spotkania z Jackiem w Pierwszym programie Polskiego Radia Zobacz:

http://www.polskieradio.pl/80/996/Tematy/123631
Tomasz


niedziela, 7 sierpnia 2011

Ekstremalnie na 2 kołach! -Józef


To był piękny słoneczny, po prostu wymarzony dzień dla rowerzysty. Rafał przyjechał do Starych Załubic z lekkim opóźnieniem. Jednakże pora była na tyle znośna, że można śmiało powiedzieć iż wyruszyliśmy przed śniadaniem. Straciliśmy jakieś 30 minut na doprowadzenie do jako takiego porządku łańcuch w rowerze, który Rafał pożyczył specjalnie na tą wyprawę. To było słuszne, gdyż trasa pokazała, że bez tego prawdopodobnie 3ba by było nieść rower na plecach. Łańcuch z pewnością nie wytrzymałby takich obciążeń. Na naszej trasie doświadczyliśmy chyba każdego z możliwych podłoży. Rafał stwierdził, że brakuje tylko Tajgi i Tundry na naszej drodze. Rzeczywiście. Piach, który dał nam w kość. Później trochę żużlu, żwiru,gdzie opony aż piszczały od fruwających kamyków. Do tego wielkie kałuże a miejscami nawet zalewiska. Torf i błoto to kolejna atrakcja. Po tym etapie czuliśmy się jak byśmy wyszli z kilkuletniej wody po ogórkach. Dobrze, że miejscowi są niezwykle życzliwi i użyczyli nam trochę wody z węża ogrodowego do umycia się przed dalszym etapem wyprawy:-) Drogi polne, leśne, miejscami asfaltowe, a nawet łąki. Wszystko to razem było wielkim obciążeniem dla naszych 2 kółek i dla nas również.Rafała białe adidasy przemiękły od wody tak, ze wracał w moich klapkach prysznicowych - co widać na jednym ze zdjęć. dobra wyprawa i jak na rower nieco ekstremalna. Ale daliśmy radę. Zrobiliśmy ponad 80 kilometrów - ale w takim terenie, że czuliśmy się jakby to było dwa razy tyle na asfalcie. W pewnym momencie nie mieliśmy już siły, żeby robić fotki - stąd trochę uboga dokumentacja tego, co tak na prawdę przeżyliśmy tego dnia. Gdziekolwiek się nie zatrzymaliśmy, czy to pytając o drogę, czy żeby zamienić słowo z miejscowymi - za każdym razem ta sama reakcja pełna życzliwości. Trochę brakuje tego w mieście. Chyba największy kryzys podczas jazdy mieliśmy po pokonaniu krótkiego odcinka terenu przypominającego cuchnące bagna z którego wyjeżdżało sie wprost do Puszczy Zielenieckiej, gdzie było tak duszno i co chwile na przemian piach i głębokie kałuże. a wszystko to w dolinie Bugu i Puszcczy Zielenieckiej
Józef