sobota, 30 czerwca 2012

MĘSKA WĘDRÓWKA - WYZWANIA

To niesamowite jak ostatnio szybko płynie mi czas. Moja praca doktorska leży zupełnie odłogiem. Już się z tym pogodziłem. Bóg ma swoje plany na moje życie i choć zazwyczaj ich nie rozumiem - to po jakimś czasie do mnie dochodzi po co to, a nie tamto. Obym niedługo mógł ujrzeć choć część układanki Bożego planu wobec mnie.... bo na razie widzę tylko poszczególne puzzle i nic z nich nie wynika. Odkąd stałem się kierowcą i kupiliśmy samochód okazuje się, że jest on bardzo potrzebny. Znalazły się rożne nowe zajęcia i prace,dzięki którym możemy utrzymać naszą metalową skarbonkę, a z drugiej strony dzięki niej jest możliwe łączenie tych różnych aktywności... Na reszcie urlop nauczycielski - czyli duuuużo wolnego. Sporo się działo w mojej pracy jako wychowawcy zdemoralizowanej młodzieży żeńskiej. To był trudny rok. Dużo ciężkich przypadków, które lawirowały między placówką, w której pracuję a ośrodkami terapii uzależnień czy szpitalami psychiatrycznymi. Kilka ciężkich historii. Kolejna wychowanka, która straciła kontakt z ojcem 10 lat temu. Jak miała zaledwie 6-7 lat ojciec wyszedł z domu i nie wrócił. Teraz się odezwał i chce nawiązać kontakt z córką. Dzwoni do ośrodka i chce rozmawiać. Córka pełna żalu i pretensji odpowiedziała, że tu w "zamknięciu" jest jej dobrze. Przynajmniej ktoś się mną interesuje - ripostowała wyrzuty ojca, że się nie uczyła i trafiła do ośrodka... Nie wiem dlaczego, ale trafiają mi się wychowanki, które w przeważającej większości mają wycofanych ojców. Dla odmiany koledzy i koleżanki z pracy mają pod opieką dziewczyny, których ojcowie są i angażują się bardziej niż matki. Odwiedzają, dzwonią, dbają jak mogą. Obudzili się można by rzec i chcą nadrobić stracony czas... Cóż na mnie spadają wycofani mężczyźni.Inna moja podopieczna niedawno całą noc nie spała gdyż pisała list do ojca. Omówiliśmy go szczegółowo na jej prośbę. Matka sprzeciwia się wszelkim próbom nawiązania przez córkę relacji z ojcem. Rozmawiając ze swoja podopieczną przypomniały mi się sytuacje, kiedy to mając lat 15 chciałem wyjechać do Szwecji ze znajomymi. Potrzebowałem wtedy podpisu ojca, żeby uzyskać paszport. Moja matka również nie była zachwycona, że jadę do ojca. Nie w smak jej było to, że po tej jednej wizycie zacząłem odwiedzać jeszcze ojca, którego wcześniej widywałem na rozprawach sądowych o alimenty jako dziecko... a jednak brakowało mi go. Mimo, że żył w opuszczonym zrujnowanym domu na wsi, przepijając wszystko co zarobił - to ja szukałem jego obecności.... Dziwnie Bóg szkicuje ścieżki w moim życiu!? Moja praca jest trudna, gdyż owoce są ..prawie żadne. wychowanki kończąc pobyt w ośrodku często wracają do środowiska, które wciąga ich z powrotem. Nie ma się co oszukiwać. Prędzej czy później tak się stanie. Według mnie to jedna na 30 jak wyjdzie na prostą to jest cud! Dwie wychowanki - moje podopieczne skończyły rok szkolny z zaawansowaną ciążą. Tyle razy rozmawialiśmy z ich matkami, że kontakty ze starszymi chłopakami są niebezpieczne dla ich córek i może być różnie. Przejęcie duże. Kontroli zero. No i proszę. Przepustka i ciąża. Dzieci rodzą dzieci. A ojcowie tych dzieci, które się urodzą? Ta sama kurwa historia... Niedojrzali 27 latkowie, na garnuszku mamusi...dopiero co ogarniają się z pracą. Taki charakter ma moja praca. Ale są i małe cuda. Myślałem, że nie będzie to możliwe - a jednak. zgromadziłem od darczyńców 7 używanych rowerów. Dziewczyny uczę podstawowego serwisowania roweru. Zmieniają opony i dętki, czyszczą łańcuchy, ba nawet piasty razem czyściliśmy. Kilka wycieczek udało się zorganizować. To cieszy, kiedy przyjeżdżamy do ośrodka cali ubłoceni. Oczywiście wiele pisku, zapewnień, że już nigdy z Panem nie wybiorę się na rowery po tych górkach i błocie. A po kolacji wspominają jak fajnie było się zmęczyć, jak Magda się wywróciła itd. I następnego dnia słyszę: "Panie Józefie, kiedy jedziemy na rowery?"