środa, 18 listopada 2009

Spotkanie w Lanckoronie - 13 listopada 2009

Jacek

Trudności
Jak zwykle nie obyło się bez trudności. W dniu wyjazdu co chwila, w pracy pojawiały się nowe sprawy, które "musiały" być zrobione na już. Był nawet moment kiedy bałem się, że nie wyrwę się z biura. W końcu z godzinnym opóźnieniem wsiadłem do samochodu. Czułem się zmęczony, dniem i ostatnimi tygodniami. Od kilku bowiem tygodni nie miałem wolnego weekendu. Przyszedł więc taki moment kiedy zacząłem zastanawiać się jaki jest sens jechania 360km od Warszawy na właściwie jednodniowe rekolekcje. W końcu mam wspólnotę, konwiwencje. Może powinienem zawrócić i usiąść wreszcie w domu na tyłku by odpocząć - myślałem.
Na szczęście znów przypomniały mi się te wszystkie trudności, wątpliwości które pojawiały się ilekroć próbowałem gdzieś pojechać, coś zrobić. Dodałem więc gazu i odpędziłem te wszystkie wątpliwości.

Wrażenia
To był kolejny weekend dla mężczyzn organizowany przez wspólnotę Męzczyzni św. Józefa. Tym razem temat konferencji brzmiał - mężczyzna wobec grzechu.
Pycha, zazdrość, gniew, obżarstwo, lenistwo, chciwość, nieczystość. Mnie osobiście dotknął grzech pychy. Już w trakcie konferencji. Ciągle bowiem miałem wrażenie, że gdybym to ja prowadził tę konferencję zrobiłbym to dużo lepiej. Musiałem zmagać się z tym do końca. Przede wszystkim widzę swą pychę w poczuciu, że tak naprawdę ja wiem lepiej od Boga co dla mnie lepsze.
Owszem są takie sytuacje kiedy czuję się bezsilny i wtedy oddaję Bogu swoje życie w danej sytuacji, w danym obszarze, ale widzę też jednocześnie, że do czasu tych rekolekcji nie byłem nigdy w stanie powierzyć Bogu całego swego życia. Zawsze bowiem bałem się, że On będzie chciał dla mnie rzeczy które wcale mi nie odpowiadają. Bałem się bowiem, że Bóg będzie chciał ode mnie czegoś na co ja nie mam kompletnie ochoty. Ale konkretnie. Nie przechodziło mi przez gardło powiedzenie - dobra Boże rób co chcesz, chcesz abym był prezbiterem - ok, chcesz, żebym żył w samotności - ok itd. Mam w sobie pragnienie bycia mężem i ojcem. Co więcej przez ostatnie miesiące prosiłem aby Bóg odbudował, zbudował na nowo relację z konkretną kobietą. Modliłem się aby otrzymać łaskę bycia jej mężem. I widzę, że myśl, że Bóg może mieć dla mnie inny plan jest dla mnie nie do przyjęcia.
Tam w Lanckoronie, po raz pierwszy powiedziałem, ok rób co chcesz. Wbrew sobie, ale po raz pierwszy powiedziałem to. I poczułem spokój, nie strach, ale spokój. Nadal jednak widzę, że pragnienia mojego serca nie zmieniły się. Ale wiem już po co miałem pojawić się na tych oddalonych o 360km od Warszawy rekolekcjach.
Po to aby zobaczyć swój grzech. Po to aby zobaczyć swój strach. Po to aby oddać się Bogu. Nie wiem czy ten krótki moment ma dla Niego jakieś znaczenie.

Potwierdzenie
Kiedy jechaliśmy w Pieniny z chłopakami nic nie wskazywało na to, że będzie dobra pogoda, wręcz przeciwnie. Kiedy jechałem do Lanckorony było dokładnie tak samo. I co? Pogoda była rewelacyjna, więcej, nie miała prawa być aż tak dobra. I po tym poznaję, że Bóg jednak dba o mnie i w taki też sposób mówi mi, tak, chciałem żebyś tam był.