niedziela, 26 grudnia 2010

Pępkowe Józefa - czyli spotkanie w męskim gronie

Na pępkowym było świetnie. Zaczęliśmy od piłeczki, co dla mnie było rewelacyjnym pomysłem. Później sauna, w której Józef opowiedział nam o porodzie i mogliśmy pogadać w luźnej atmosferze - olejku "sosna syberyjska". Końcowy etap naszej zabawy to knajpa. Józef zrobił nam żarcik i zmienił lokal z 5 razy, więc trochę pochodziliśmy po Warszawie. Sport na pępkowe strzał w 10.

RAFAŁ

sobota, 25 grudnia 2010

Pępkowe Józefa - czyli spotkanie w męskim gronie

Niecały tydzień po urodzinach Franciszka spotkaliśmy się w zdecydowanie męskim gronie, żeby uczcić to wydarzenie w moim życiu. Wraz z Rafałem zaplanowaliśmy trzy punkty spędzenia wspólnego czasu. Punktem pierwszym była gra w piłkę halową. Przyznam szczerze, że nie jest to moja ulubiona dyscyplina sportowa, aczkolwiek popularna i dlatego właśnie tę wybraliśmy.Punkt drugi przewidywał rozmowy i regenerację sił w saunie. Wreszcie trzeci punkt spotkania to oczywiście "posiadówa" przy dobrym trunku. Dla mnie - ciemne dobre piwo.
Z małym poślizgiem rozpoczęliśmy grę w hali i ... po przyjściu "narwanego" Fryca i energicznego Antoniego - gra była wyrównana i zacięta. Niektórzy nie mieli już sił na wygrzewanie się w saunie. A szkoda, bo poczuliśmy wraz z Michałem, Łukaszem i Piotrem porządne odprężenie. Szczególnie wtedy gdy Adam zaaplikował kilka kropel olejku z sosny syberyjskiej, który wcześniej zdobyłem na pobliskim bazarku. Trzecia część okazała się najtrudniejsza - o dziwo! Otóż z różnych względów zmienialiśmy kolejno lokale i po godzinie bujania się w dwóch rozdzielonych ekipach wylądowaliśmy w Tortilla..... i ci co mieli być się spotkali. Generalnie w pępkowym wraz ze mną brało udział 20 facetów!!!
Dzięki bracia, że przybyliście i mogliśmy wspólnie spędzić trochę dobrego czasu
Bless!

Józef

niedziela, 19 grudnia 2010

Wybuduj dom a będzie stał

Do grona mężczyzn dołączył mały Franczo Hurra!!!


Moje małe wejście na K2 ! - czyli mężczyzna przy porodzie

Dziesięć godzin na sali porodowej - to jak atak szczytowy stylem alpejskim na ośmiotysięcznik. Nie bez powodu przyszło mi na myśl akurat takie porównanie. W tym samym czasie, kiedy żona leżała na patologii ciąży ja w wolnych chwilach - (w autobusie, metrze)wczytywałem się w dramatyczne chwile wypraw na K2 z 1986 r., w której uczestniczyły również ekipy polskie.
K2 - czyli druga góra świata w Karakorum mierząca 8612 m. Jedna z najtrudniejszych do zdobycia. Śledząc śmiałe poczynania alpinistów w walce z nieustępliwym żywiołem nie zdawałem sobie sprawy, że już niedługo czeka mnie nie gorsza przygoda. Być może dla wielu mężczyzn uczestnictwo w porodzie to nic wielkiego i można by powiedzieć nawet coś takiego naturalnego. Jednak dla mnie to było duże przeżycie. Tym bardziej, że jak widzę krew i igłę to jest mi słabo!!! Ot taka moja pięta achillesowa - po prostu umieram w szpitalach. Dzięki Bogu kolejne moje lęki zostały przełamane i wytrwałem do samego końca. Choć w wielu momentach myślałem, że zejdę - tak jak niektórzy alpiniści, którzy zginęli pod szczytem K2 w 1986 r.(!)
Przecięcie pępowiny było mocne. Bardziej jednak utkwił mi w pamięci moment, kiedy to położna wydała komendę: przygotować wszystkie pieluszki i zwinąć w trójkąt, umieścić pod koszulką, koszulkę w spodnie, podwinąć rękawy - bo będą potrzebne Pana ręce. Wtedy poczułem, że robi się gorąco! I faktycznie było. Podczas finałowego końca porodu żonie odczepiła się igła, przez która podawano jakieś płyny i położna powiedziała: niech Pan się tym zajmie, bo ja nie dam rady( wychodziła już główka Franczo). Ja, który na widok igły "odlatuję" i jestem słaby jak dziecko - stanąłem na wysokości zadania i ... przytrzymałem igłę do momentu nadejścia drugiej położnej. Niewiarygodne jak dla mnie.

Później przeanalizowaliśmy z żoną po co ta akcja z pieluszkami? Przez niespełna godzinę ogrzewałem je, żeby tuż po "urodzeniu Franka" przykryć Go nimi, a równocześnie "poczęstować" dziecko, od razu po wyjściu z brzuszka - zapachem tatusia. I to było dla mnie bardzo ważne - bo już coś mogłem od razu dać od siebie. Ciepło i swój zapach. Z kolei rytuał przecięcia pępowiny to było raczej coś takiego konkretnego dla mnie jako faceta. Resztę przeżyć z mojego małego "wejścia na K2" zachowam dla siebie.
Kolejny etap w drodze ku męskości przede mną :-)


P.s. Po narodzinach Franciszka przypomnieliśmy sobie pieśń na wejście podczas naszego ślubu 2 lata temu:"Jeżeli Pan nie wybuduje domu na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą"

Józef

sobota, 4 grudnia 2010

Pozytywne przesłanie z Bronxu

Jakiś czas temu, podczas męskiego wieczoru u Rafała usłyszałem raperski tekst franciszkanina z Bronxu. Rafał zainspirowany książką "Bracia z Bronksu" (Zob. zakładka książki bloga) wyszukał w necie rapującego brata Stana. Przypomniałem sobie, że kilka lat temu brat Stan gościł w Toruniu. Słyszałem go wtedy na żywo podczas festiwalu Song of Songs. Pamiętam, że oczarował mnie swoimi tekstami i tym, że potrafił rozbujać kilkaset osób widowni mając do dyspozycji tylko mikrofon i gitarę basową. Wrócił do mojej pamięci właśnie dzisiaj ze swoim przesłaniem pokoju.
Bless!
Józef

Pozytywne przesłanie z Bronxu

piątek, 3 grudnia 2010

Remont u Józefa


Zarąbista sprawa.
Pamiętam był straszny upał.
Józef nauczył mnie tynkować gładzią na mokro - cenne doświadczenie.
Dostałem też mandat za parkowanie w pełnej strefie:-)
Mogłem się również wyżyć artystycznie przy renowacji starego blatu - co widać na fotkach :-)
Przy okazji dowiedziałem się, że olejowanie podłogi jest takie proste i że przynosi niezłe efekty w bardzo krótkim czasie.
niezastąpione były również rozmowy i wspólne spędzanie czasu.
TAK NA PRAWDĘ O TO W TYM CHODZI :-)


Arek

Remont u Józefa


Kolejny raz spotyka mnie coś nieoczekiwanego. Ostatnio są to remonty albo przeprowadzki. Kiedyś Jacek wspomniał, że moją życiową misją powinny stać się remonty - w końcu tyle ich ostatnimi czasy w moim życiorysie. Szczerze powiedziawszy - to mam ich już dość. Szczególnie, że jakoś odbywają się one w trybie ekspresowym. Wciąż brakuje czasu....
Dzięki wszystkim za ogromną pracę jaką włożyliście w ten remont
Bless brada!

Józef