środa, 18 stycznia 2012

MĘSKA WĘDRÓWKA - SZTORM

III Przekazywanie męskości

„Chłopiec musi się wiele nauczyć podczas wędrówki do męskości. A mężczyzną stanie się tylko poprzez aktywne współdziałanie z ojcem albo bractwem mężczyzn. Tego nie można osiągnąć w żaden inny sposób. Chłopiec, aby stać się mężczyzną – i dowiedzieć się, że nim jest – musi mieć przewodnika, ojca, który mu pokaże, jak naprawić rower, zarzucić wędkę, zadzwonić do dziewczyny, znaleźć pracę i jak robić wiele innych rzeczy, z którymi spotka się podczas wędrówki do męskości. Musimy to zrozumieć: męskość to coś, co trzeba chłopcu nadać. Chłopiec tego, kim jest i z jakiej jest zrobiony gliny, dowiaduje się od mężczyzny albo w towarzystwie mężczyzn. Tego nie nauczy się w żadnym innym miejscu. Nie powiedzą mu tego inni chłopcy ani kobiety”.
.

[Tekst zaczerpnięty z książki „Droga dzikiego serca „ Johna Eldredga]

Nie sprawdziłem, nie przetestowałem tego o czym pisze powyżej John Eldredge, bo i zbyt mało lat mam na karku, doświadczeń też niewiele. Jednak, to co już przeżyłem pozwala mi zabrać głos w tej kwestii. Jeśli jest prawdą, że męskość jest nadawana i wiąże się to również z pewną wędrówką – to ja śmiało mogę powiedzieć, że wciąż jestem w drodze. Mój ojciec mi jej nie nadał, choć ciepło wspominam kilka naszych rozmów, w przełomowych by tak rzec, momentach naszego życia. Jedna kwestia nie ulega wątpliwości iż po jednej z naszych rozmów – okazało się, że ostatniej – gdyż kilkanaście dni później zmarł mój ojciec zdobył u mnie pewien szacunek a ja otrzymałem potwierdzenie od niego, że mnie akceptuje. Wreszcie nauczył mnie jednego, a mianowicie - prosić o przebaczenie. Nie od razu to zrozumiałem, to oczywiste, gdyż umysł mój przepełniony był pretensjami do niego. Przede wszystkim o to, że był nieobecny w moim życiu. Pojednanie z ojcem to proces. Ale już teraz smakuje słodkie jego owoce, choć moje zranione serce daje wciąż o sobie znać. Teraz jest mi trochę łatwiej w moim małżeństwie. Inni mężczyźni, myślę, że do dziś nie dopełnili zadania za mojego ojca. Pewnie dlatego wciąż potrzebuję takich wyjazdów ze starszymi doświadczonymi mężczyznami, jak chociażby z Waldkiem na rowerach, czy z Bogdanem na ryby. Podczas których bezcenne są długie rozmowy o rzeczach dla mnie ważnych, które mnie przerastają i są nowe, na przykład wchodzenie w różne role: męża, wspierającego brata a ostatnio ojca i nauczyciela – mentora dla moich podopiecznych w pracy, ….. i wiele innych.

[Józef]

„Tradycyjny sposób wychowania kultywowany przez tysiące lat polegał na tym, iż ojcowie i synowie mieszkali pod jednym dachem, przy czym ci pierwsi uczyli tych drugich fachu: uprawy roli, ciesiołki, kowalstwa czy krawiectwa”

[Tekst zaczerpnięty z książki „Żelazny Jan” Roberta Bly]


Kilka rzeczy nauczyłem się od mojego wuja, u którego mieszkałem ucząc się w technikum. Dzięki nim potrafię naprawić wiele rzeczy w mieszkaniu. Razem zrobiliśmy stół i graliśmy w ping-ponga. Choć wuj nie do końca był fair wobec mnie i często miałem o to do niego dużo żalu, to przekazał mi kilka ważnych umiejętności. Nauczył posługiwać narzędziami z warsztatu, wymieniać koło w samochodzie (jednak nie nauczył mnie jeździć samochodem i potrzebowałem wiele lat, żeby dokonać tego już jako dorosły i zaufać instruktorowi) Jedyne co mnie bolało, to fakt, że miał słaby kontakt z Bogiem. Przynajmniej tak to odbierałem. Miałem wrażenie, że jego życie duchowe jest puste. Później dowiedziałem się, że strasznie cierpiał i był chory.
Razem z wujem skonstruowaliśmy kiedyś w napiętej atmosferze tablicę do gry w kosza. Wkurzał mnie niemiłosiernie, a i ja popsułem mu wtedy trochę krwi. (Jednak nie zaakceptował mojej nauki gry na gitarze – dlatego, że sam, kiedyś próbował i średnio mu to wychodziło, ponadto uważał, że to strata czasu). Razem łowiliśmy karasie. Zabierał mnie ciężarówką na budowę. Pokazywał, jak się używa piły do cięcia drewna, i wiele przydatnych rzeczy. Dzięki nim mogłem wiele zadań wykonać samodzielnie już jako dorosły.

[Józef]

„Kiedy byłem młody, ojciec zabrał mnie w sobotę wczesnym rankiem na ryby. Spędziliśmy wiele godzin nad jeziorem lub rzeką, usiłując cos złowić. Jednak nie o ryby w tym wszystkim chodziło. Tęskniłem jedynie za jego obecnością, uwagą , która mi poświęcał, i zadowolenie ze mnie. Chciałem, żeby mnie nauczył, jak to się robi, pokazał mi drogę. Tutaj przekładasz żyłkę. Tak montujesz haczyk. Słuchając mężczyzn, którzy rozmawiają z sobą o ojcach, można poznać fundamentalną tęsknotę męskiego serca. „Mój ojciec miał zwyczaj zabierać mnie w pole”. „Ojciec nauczył mnie grać w hokeja na ulicy”. „Budować dom nauczyłem się od taty”. Szczegóły są nieważne. Kiedy mężczyzna mówi o największym darze, jaki dostał od ojca – jeśli w ogóle ojciec dał mu cokolwiek, o czym warto wspominać – to zawsze chodzi o przekazywanie męskości.
Jest to sprawa zasadnicza, ponieważ Zycie cie przetestuje. Jak okręt na morzu, zostaniesz przetestowany, a sztormy odsłonią w tobie jako mężczyźnie słabe miejsca. Już to zrobiły. Jak inaczej wytłumaczysz ten gniew, który odczuwasz, ten lęk, tę słabość wobec rozmaitych pokus? Dlaczego nie możesz ożenić się z ta dziewczyną? A ożeniwszy się, dlaczego nie potrafisz poradzić sobie z jej emocjami? Dlaczego nie znalazłeś w życiu żadnej misji/ dlaczego kłopoty finansowe wprowadzają cię we wściekłość? Wiesz, o czym mówię. Nasze podstawowe podejście do życia jest następujące: trzymamy się tego z czym sobie radzimy, a od reszty uciekamy. Angażujemy się w to, w co możemy albo w co musimy się angażować – tak jak praca – a wycofujemy się z tego, co grozi nam porażką, jak na przykład głębokie wody relacji z żona i dziećmi czy duchowość”.

[Tekst zaczerpnięty z książki „Droga dzikiego serca „ Johna Eldredga]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz