niedziela, 15 stycznia 2012

MĘSKA WĘDRÓWKA - PRZEŁOM

II Mężczyzna Jaskiniowiec

„ Gdy najróżniejsi powieściopisarze, pedagodzy i psychologowie mówią o jaskiniowcu, nigdy nie przedstawiają go w związku z tym, co odkryto w jaskini. Gdy autor realistycznej powieści miłosnej stwierdza: Czerwone płatki tańczyły przed oczami Donalda Doubledicka; czuł, że budzi się w nim jaskiniowiec, czytelnik byłby zawiedziony, gdyby Donald udał się następnie do salonu i zaczął malować na ścianach duże sylwetki krów. Gdy psychoanalityk pisze do pacjenta: Stłumione instynkty jaskiniowca niewątpliwie popychają pana do zaspokojenia tej gwałtownej skłonności, nie chodzi mu o skłonność do malowania akwarelą ani do wnikliwych studiów nad tym, w jaki sposób pasące się zwierzęta poruszają głowami. A jednak mamy niewzruszoną pewność, że jaskiniowiec oddawał się takim właśnie niewinnym, spokojnym zajęciom, natomiast nie mamy ani śladu dowodów na to, że postępował brutalnie i gwałtownie. Innymi słowy, powszechnie znana postać jaskiniowca to po prostu mit, a raczej zwykłe pomieszanie pojęć, mit bowiem kryje w sobie przynajmniej metaforyczne zarysy prawdy. Cała dzisiejsza retoryka na ten temat to zwykła pomyłka i nieporozumienie; nie popierają jej żadne naukowe dowody, a jej jedyna wartość to uzasadnienie bardzo współczesnych nastrojów anarchii. Jeśli jakiś dżentelmen ma ochotę sponiewierać swoją panią, może to zrobić na własny rachunek, bez szargania opinii jaskiniowca, o którym wiemy niewiele ponad to, co można wywnioskować z kilku niewinnych, ładnych malowideł”.

[Tekst zaczerpnięty z książki „Wiekuisty Człowiek” - Gilberta Keitcha Chestertona]


Całe to gadanie o męskości, męskiej wędrówce, dzikim sercu, walce z demonami itd…. może się okazać przełomowe [?] w życiu niejednego mężczyzny. Tak uważam, gdyż moje dotychczasowe obserwacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że w kulturze, której się obracam, w określonej przestrzeni społecznej panują dziwne przekonania związane z mężczyznami. A konkretnie z zachowaniami, które przypisuje się określonym gatunkom mężczyzn – mówiąc nieco kwadratowo. Nie potrafię tego precyzyjnie opisać. Nie pokuszę się również, żeby przedstawić to w formie „kawa na ławę”. Mam wrażenie, że to trochę jak z tym jaskiniowcem, o którym rozprawiał pan Chesterton. Zazwyczaj dostrzegane i określane okazują się być niektóre zachowania facetów przypominające tego właśnie mitycznego jaskiniowca, który jak wykazał pan Chesterton, niekoniecznie musiał być taki, jak się go przedstawia.
Bardzo łatwo wystawić ocenę, czy też etykietę mężczyznom i to zarówno chłopcu, dorastającemu młodzieńcowi, mężczyźnie w sile wieku, jak i doświadczonemu starcowi – cham, prostak, agresywny, niekulturalny, samiec, toporny umysł, furiat, choleryk, drań, niegrzeczny, niemiły, niepoprawny, bez taktu, niedojrzały, dziecinny, arogancki, nieodpowiedzialny……. litania może być długa. Na pewno bliżej tym określeniom człowieka z bagien, z jaskini, barbarzyńcy i co tam jeszcze chcecie. Ale czy na pewno? Kto potrafi to zbadać? Czy dzikość w mężczyźnie jest czymś złym. Czy trzeba oswajać mężczyznę, tak jak zwierzę? A może właśnie takie zachowania są manifestacją tego, co drzemie w jego wnętrzu, w sercu ….. Problem w tym, że jest to skrępowane, związane, uśpione, zaciemnione, zamknięte – jak w klatce i dlatego nie jest to takie czyste i pociągające. Może ta siła, dzikość jest nieodpowiednio ukierunkowana i niszczy człowieka, bo przeradza się w coś destrukcyjnego. Może.
A jeśli Bóg wszczepił w serce każdego mężczyzny taką siłę, która pozwala walczyć i kochać właśnie w taki, a nie inny sposób. Gwałtowny, porywczy, nieujarzmiony, może nawet agresywny? Wreszcie uzdalnia go do przyjmowania Bożej łaski, by szukać Bożej woli? Może facet ma dochodzić do Boga w zupełnie inny sposób niż kobieta. Z pewnością tak jest. Życiorysy niejednych świętych mężów to potwierdzają. I może cały problem w tym, że mężczyźni, a przynajmniej większość z nich nie potrafi żyć i działać zgodnie ze swoim sercem. Dlatego ta siła ich rozrywa. Nie wiedzą co mają z nią robić, a jeśli próbują – to nie mają wsparcia. Nie wychodzi im i działają jak zapchany odkurzacz. Muzyka nie gra. Zamiast melodii są jakieś fałsze. Kobiety nie lubią takich ostrych, na granicy fałszu dźwięków. Zresztą kto mógłby słuchać rozstrojonej gitary, a co dopiero rozstrojonych skrzypiec. Zatem mężczyźni próbujący okiełznać swoją siłę i doświadczają kolejnych porażek, szybko się zamykają. A później przy niemalże każdej okazji wybuchają i nie potrafią opanować swojej złości. Dzieje się tak, ponieważ nie mają kontaktu ze swoim sercem. Nie wiedzą, o co chodzi. Może dlatego, że nie było nikogo w ich życiu, kto pokazałby im co mają zrobić z tym co otrzymali. Ci mężczyźni, którzy są oceniani takimi etykietami, jak powyżej – po prostu żyją na powierzchni. Ich życie duchowe jest jałowe, bez nawozu. Myślę, że cierpią z tego powodu, mimo że nie są tego świadomi. Po prostu potrzebują pomocy i tyle. Tylko nawet, jeśli jej szukają - to i tak jej nie znajdują - bo szukają nie tam gdzie trzeba. Myślę, że dotyczy to w szczególności tych, którzy (tak jak ja) wychowali się bez ojca, ale i nie tylko. Takich, których ojcowie byli i nadal są nieobecni w ich życiu; których ojcowie zdradzili; których ojcowie nie przekazali wiary i tym samym nie otworzyli ich na życie duchowe. Tak sobie na głos myślę i zapisuję to w tym miejscu.

[Józef]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz