wtorek, 17 maja 2011

Żyjący z wilkami

Czasem wchodzę do księgarni, aby znaleźć jakąś książkę dla siebie lub kogoś z bliskich. Chodzę zwykle między półkami i szukam zdając się na instynkt. Tym razem ledwo wszedłem moją uwagę zwróciła książka "Żyjący z wilkami". Głównie dlatego, że wilk był mi zawsze bliskim zwierzęciem. Nie wiem dlaczego, po prostu tak było odkąd pamiętam. Przeczytałem kilka zdań na próbę. Co prawda budżet na kulturę od dawna został wycięty na stałe z moich wydatków, ale tym razem wiedziałem, że muszę kupić tę książkę. I to był strzał w dziesiątkę. Przez kilka ostatnich dni, nie mogłem oderwać się od niej. Opowiada ona prawdziwą historię człowieka - Shauna Ellisa, który przez dwa lata, żył w lasach z watahą dzikich wilków. Spał z nimi, nie mył się, jadł to co one, zachowywał się tak jako one. To niesamowita historia pasji. To niesamowita historia faceta, który postawił wszystko na jedną kartę, który zaryzykował swoje życie by poznać świat wilków. To historia faceta, który odwrócił się od codziennej bieganiny i poświęcił wszystko, aby żyć z wilkami. Całe mnóstwo historii poruszyło mnie w tej książce, nie tylko odwaga i determinacja tego faceta. Opowiadając o wilkach, opowiada on bowiem o rodzinie, o naturze, o marzeniach. Jego historia jest mi też bliska z tego powodu, że tak jak on, często mam poczucie, że świat w którym żyjemy, wymaga poważnej naprawy i że ratunku powinniśmy szukać w naturze i tradycji.

"Kiedy życie robi się zbyt proste, jedzenia jest zawsze pod dostatkiem, a członkom stada nie grozi żadne niebezpieczeństwo, wtedy zwracają się przeciwko sobie nawzajem." 

"Na swobodzie wataha stanowi całość  i ma szansę przetrwania pod warunkiem, że każdy robi to, co do niego należy. świadomość, że w pobliżu grasuje większa lub silniejsza wataha która może się zdecydować na próbę przejęcia terytorium, powinna skonsolidować stado - ludzkie wspólnoty jednoczą się na podobnej zasadzie, w obliczu groźby nieprzyjacielskiej inwazji."
[jacek]

niedziela, 15 maja 2011

Wiosenne inspiracje Józefa Brody

Trąby pasterskie i dudy mojego imiennika:-) Józefa Brody już od dawna poruszają moje zwoje mózgowe. Postanowiłem zaprezentować Łapanie chwili w wykonaniu Jegomościa.

Józef


środa, 11 maja 2011

Spotkanie z autorem "Dzikiego serca"




Dokładnie 30-tego kwietnia w Warszawie w auli Szkoły Głównej Handlowej odbyło się spotkanie z Johnem Eldredgem. Autor "Dzikiego serca" i wielu innych książek traktujących o męskości we współczesnym świecie i nie tylko... dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat Serca Boga. Wraz ze mną byli jeszcze Rafał i Łukasz, który dojechał rowerem i zabrał ze sobą znajomego. W dość licznym gronie - (aula niemalże wypełniona po brzegi kobietami i mężczyznami w różnym wieku) John łamał Słowo (czyli przytaczał fragmenty Pisma jednocześnie interpretując je poprzez egzegezę tekstu - według mnie zgodnie z hermeneutyką biblijną) przybliżał postać Jezusa mężczyzny, który - jak to powiedział - dla wielu(szczególnie kobiet)wydaje się być najmilszym, najczulszym i najsympatyczniejszym mężczyzną na świecie. Biblia jednak pokazuje zupełnie inny obraz Jezusa mężczyzny. Ciekawie wybrzmiały słowa: Jezus skandalista, który prosi o wodę Samarytankę, Jezus dobrze się bawiący wśród uczniów z Emaus mówiąc, że nie wie co się stało w Jerozolimie, a przecież nikt inny lepiej niż On tego nie wie, co się tak na prawdę stało. No i oczywiście pierwszy cud kiedy to w połowie uroczystości weselnej zamienia 6 stągwi kamiennych z wodą w wino - co daje w końcowym wyliczeniu jakieś 900 butelek wina! - to jest niezła draka jak na miłego Jezusa!
Oczywiście mówił o bliskiej relacji z Bogiem, o sercu, które Bóg dał każdemu z nas, które to serce ma pragnienie zjednoczenia się z Nim. Było również o walce z wrogiem. O tym, że jesteśmy w ciągłej bitwie o naszą duszę. Miałem również okazje zadać Johnowi pytanie z którego jestem zadowolony by tak rzec:-)
Podczas udzielania odpowiedzi na inne pytania - John poruszył również ważną dla mnie kwestię, związaną z otwieraniem się mężczyzn w gronie mężczyzn i rozmowami o ważnych sprawach: o przeżywaniu, o sercu, wydarzeniach... Przekaz był taki, że najlepszym miejscem do tego nie jest krąg dzielenia się. Coś w stylu - Teraz Panowie siadamy w kółeczku i po kolei, albo na tzw. ochotnika mówimy o swoich przeżyciach, problemach, itp. Najlepszym miejscem jest np. naprawianie domu z mężczyznami, czy samochodu, wspólny wyjazd. No dokładnie takie same mam doświadczenia jeśli chodzi o te sprawy. Potrzebowałem tego potwierdzenia, bo to dodaje mi pewności, że to co inicjujemy z Jackiem jest trafione i dodaje odwagi zarazem, żeby nie ustawać w tym tylko iść dalej. Być cały czas w drodze...
Józef