czwartek, 26 stycznia 2012

MĘSKA WĘDRÓWKA - WOJOWNIK



V Droga wojownika

Nie jest łatwo walczyć o swoją duszę. Zwłaszcza, gdy czujemy się samotni w tej walce! Łatwo wtedy uciec z pola bitwy. Ba, nawet poddać się. Istnieje również duże ryzyko, że mężczyzna może przez długi czas brać udział nie w tych zawodach co trzeba, albo które nie są już tak istotne z punktu widzenia jego dojrzałości jako człowieka. Warto się nad tym zastanowić. Miałem kiedyś taki etap w życiu, kiedy uciekałem od tego, co wydawało mi się trudne i zarazem przerażało mnie. Jednak dzięki Bogu w którymś momencie stawiłem temu czoła i moje życie zaczęło się odmieniać. Nie żeby było łatwiej, ale w końcu włączyłem się do bitwy o moją duszę o moją utraconą.... męskość.

(Józef)

"Mój przyjaciel z dawnych lat, gdy porzucił wspinanie się po skałach, powiedział W pewnym momencie wspinanie się na górę staje się czymś łatwiejszym niż życie na nizinach, a z pewnością łatwiejszym niż spotkanie z kobietą i założenie rodziny. Ponieważ zawsze chciałem robić to, co trudniejsze, przestaję się wspinać i zakładam rodzinę.
Kompulsywne poszukiwanie ekstremalnych sytuacji me tylko uzależnia nas od adrenaliny i iluzji męskiej kompetencji, ale może być tez wyrazem obawy, ze nie jesteśmy jeszcze gotowi do wzięcia odpowiedzialności za rodzinę. Potrzebujemy najpierw przekonać się, ze jesteśmy już mężczyznami.
Niestety, nasza inicjacja trwa w nieskończoność i często przekształca się w uzależnienie od izolacji i braku odpowiedzialności. Po jakimś czasie górska, monastyczna czy jakakolwiek inna kompulsja inicjacyjna może stać się jedynie fasadą, zakrywającą naszą niedojrzałość, czymś w rodzaju niekończącego się obozu skautów.
To zrozumiałe, ze unikamy kobiet, skoro nie czujemy się jeszcze mężczyznami. Jeśli nawet stworzymy jakieś rodziny, to i tak będziemy uciekać do pracy, w góry, na morze, do knajpy, gdzie się da. Nie wyrwano nas we właściwym momencie z objęć matki. Uzależnione od matki dziecko jeszcze w nas nie umarło, więc bliskość z kobietą grozi nam nieuniknionym upokorzeniem nadmiernego przywiązania.
Inicjacyjne procedury od tysiącleci obecne w naszej kulturze podpowiadają, ze chłopca trzeba wyrwać z objęć matki między szóstym a ósmym rokiem życia, a następnie dać mu przeżyć próbkę męskiego losu po to, by mógł wrócić do kobiet już jako mężczyzna i wojownik.
Pozbawieni tego kluczowego doświadczenia, a zarazem gnani silnym popędem seksualnym,
wkraczamy w świat kobiet bezradni i bezbronni, z całym bagażem naszych dziecięcych potrzeb, oczekiwań i zranień. Potem przez resztę życia błądzimy, szamoczemy się i cierpimy - nie szczędząc też cierpień kobietom - gdy okazuje się, że nasz wewnętrzny mały chłopczyk nie może znaleźć spełnienia i ukojenia w dorosłym świecie, rządzącym się zasadą dyscypliny, odpowiedzialności i odwagi".

[Tekst zaczerpnięty z książki "Zdradzony przez Ojca" Wojciecha Eichelbergera]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz