wtorek, 13 października 2009

Wycinka na linach

Józef

Piątek 9-go października ustawiłem się z Jakubem na spotkanie. Niecodzienne spotkanie. Posłuchajcie...
Jakiś czas temu straciliśmy kontakt - Jakub zmienił telefon, nie miał dostępu do netu, poza tym wakacje spędzał jak najdalej od stolicy a i ja specjalnie nie kwapiłem się, żeby zdobyć kontakt. W zeszłym tygodniu spotkaliśmy się na ślubie naszych wspólnych znajomych. Obiecaliśmy sobie spotkanie. No właśnie. Jak zwykle terminy nie podpasywały. Wtedy, gdy ja miałem wolny czas -Jakubowi go brakowało i na odwrót. Stara bajka z uciekającym czasem wciąż staje się naszą rzeczywistością. W piątek rozpoczynałem dyżur w Ośrodku Wychowawczym o 13:30 ;a Jakub miał cały dzień free. Wpadłem na pomysł. Spotkanie nie przy piwie (choć czasem lubię taka formę, gorzej z herbatką:-); nie posiadówa i narzekanie, że nie ma czasu, są trudności, co by tu zrobić, żeby sie wyrwać itd. ) Nic z tych rzeczy. Spotkanie punkt 9ta - Saska Kępa, a tam przygotowany sprzęt do wycinki kilku suchych gałęzi ze starej Jabłoni (no może nie do końca przygotowany - przed 9tą odwiedziłem Grzegorza, żeby uzupełnić szpej do pracy). Wcześniej informowałem Jakuba, że spotykamy się tu i tu o tej i o tej i po3bne jest ubranie robocze - reszta to niespodzianka. Jak się okazało, Jakub myślał że będziemy coś przesadzać w ogródku, kopać w ziemi itd. Zdziwił się bardzo ale pozytywnie. Przyjemne z pożytecznym. Trzy godziny dobrej zabawy. Dawno się nie wspinałem, więc trochę nam zeszło zanim założyliśmy stanowiska. Miejscami ciężko było wisieć w niewygodnej pozycji i na dodatek posługując się ręcznymi piłami ciąć gałęzie. Dobra rozgrzewka przed pracą. Okazało się, że na dyżurze grałem z wychowankami w kosza i piłkę nożną, zatem rozgrzewka się przydała.
Jakub na koniec rzucił od niechcenia. Stary więcej takich akcji. Ile można siedzieć "na dupie"przy klawiaturze!
Okazuje się, że można świetnie spędzić poranek w stolicy zapominając w ogóle o tym, że się w niej jest:-)
Ostatnio mam poczucie, że Bóg daje mi zupełnie inny czas, który mogę wykorzystać albo nic z nim nie zrobić. Mimo, że perspektywa dłuższego wyjazdu od dawna nie jest dla mnie w zasięgu ręki ( nie mogłem pojechać na wyprawę w Pieniny, nie dokończyliśmy kamiennych filarów u Pawła na działce, nie wypalił spływ kajakowy i pobyt w Czerwińsku itd.) to cieszę się z takich małych codziennych a zarazem "niecodziennych" spotkań. Zresztą zobaczcie sami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz