poniedziałek, 28 września 2009

Volontariat


W ostatni weekend odbywała się wielka akcja organizowana przez Banki Żywności pod hasłem Podziel się posiłkiem.

Bardzo dziękuję za wsparcie akcji Rafałowi i Jankowi.Panowie super, że można na Was liczyć!!

Jacek
Przyznam, że oczywiście jak już trzeba było ruszać miałem dość duży opór, najzwyczajniej nie chciało mi się iść, tym bardziej, że ten weekend szykował się dość intensywny, po takim samym tygodniu. Na szczęście ostatnie pół roku nauczyło mnie, że jak pojawia się opór to znaczy, że szykuje się coś dobrego i ważnego. Dlatego nie zważając na niechęć i zmęczenie po prostu zapakowałem się do samochodu i pojechałem po Rafała. O 13 mieliśmy już być w Tesco na Kabatach. Podział pracy był następujący, jedna osoba stała przy koszu za kasami, do którego ludzie wrzucali produkty - zadaniem tej osoby stojącej było przyjmowanie produktów, rozdawanie naklejek, drobnych gadżetów i uśmiechów. Druga osoba miała stać przy wejściu na sklep, rozdawać ulotki (które skończyły się m,momentalnie) i zachęcać ludzi do udziału w akcji. Biorąc pod uwagę, że od lat pracuję w sprzedaży na hasło, że mam podchodzić do ludzi i zachęcać ich do wzięcia udziału w akcji - pojawił się we mnie totalny opór. Na szczęście ten obowiązek na początek wziął na siebie Rafał. Ja stałem przy koszu i odbierałem rzeczy. To było niesamowite doświadczenie. Rozdawałem naklejki, gadżety, lecz przede wszystkim uśmiechy, próbując na wszelkie możliwe sposoby dziękować ludziom. Z tym akurat nie mam problemu, więc to był naprawdę niesamowity czas.
Największe wrażenie zrobiło na mnie 3 facetów. Jeden z nich podjechał z wózkiem pełnym reklamówek z jedzeniem i zaczął mi to wszystko dawać. Kiedy z nim rozmawiałem powiedział, że córka prosiła go o to, więc przyszedł. Co tu dużo mówić, niesamowita córka i niesamowity ojciec.
Później pojawił się jeszcze jeden facet, który też oddał wszystko co miał w wózku. Olbrzymie wrażenie zrobił też na mnie staruszek który podjechał do mnie, miał kilka rzeczy w wózku, widać było, że nie ma za dużo pieniędzy. Nie mógł sobie jednak darować, że nic nie kupił dla dzieciaków, gdyż do tej pory, za każdym razem brał udział w takich akcjach. Na sklepie było mnóstwo ludzi, nie miał sił stać po raz drugi w kolejce, musiał też szybko wracać do domu aby coś zjeść gdyż jest cukrzykiem. Odjechał zły na siebie. Po kilku minutach znów go zobaczyłem podszedł do kasy naprzeciwko mnie i zaczął pytać osoby stojące przed kasą, czy mogą odsprzedać mu jakieś produkty do zbiórki. Nikt się nie kwapił. W końcu razem z kasjerką wpadli na pomysł, że może coś do jedzenia dla dzieci jest wśród produktów, które czasem ludzie zostawiają przy kasie - i to był strzał w dziesiątkę - obszedł kilka kas i wrócił do nas. Szacunek!
A później nastąpiła zamiana. Zastąpiłem Rafała, z początku było ciężko, ale w końcu postanowiłem niczym się nie przejmować i w sumie było ok. Podchodziłem do ludzi, bez skrępowania, pomagała mi w tym świadomość, że mogę zrobić coś dobrego:)
To był dobry czas, już dawno tyle się nie uśmiechałem do ludzi:)

No i chłopaki, Rafał, Janek - szacunek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz