piątek, 9 marca 2012

MOJE WALKI DUCHOWE - JANEK

Janek - mąż, ojciec czterech córek
Doświadczam. Permanentnie. Każdego dnia. Już od samego początku dnia. Budząc się kilka minut przed 6tą rano,zastanawiam się, czy jest sens wstawać, czy tak naprawdę stanie się COŚ wielkiego, jak nie wstanę... A dlaczego 6ta i dlaczego ta walka? 6ta rano to czas wstawania, aby móc w stanie zrobić laudesy (jutrznię). Nawet jak wstanę i je zaczynam po kilku minutach, to nawet w trakcie słyszę w głowie takie pomysły, aby nie robić całości. Takie szepty myśli, że nie ma co robić kwadransa cichej modlitwy. Że wystarczy, jak przeczytam same psalmy i Ewangelie. Że to wystarczy i też jest OK... Walczę więc często sam ze sobą i robię całość. Nie jest łatwo. Wiadomo, przegrywam czasem, kiedy wstanę o te kilka minut za póżno, ale walczę. Walka trwa.

Walczę także w ciągu dnia, kiedy oczy pokazują mi, że jest wiele ciekawych rzeczy dookoła mnie, które nie do końca podobają się Bogu. Wcale nie podobają! Wtedy jest walka duchowa. Nie jest łatwo, ale już wiem, że jak są rano laudesy, to cały dzień jest inny - łatwiejszy, prostszy. Czuję, że w tej walce walczymy razem - Bóg walczy przy moim boku o mnie samego. (Czesto sobie myślę, że tak naprawdę, to ja się tej walce jedynie przyglądam...a to On robi największą robotę)

Duch Św. walczy, pomaga mi w wielu codziennych sprawach - wychowaniu malców, małżeństwie. A nawet w pisaniu tego co czytasz. Nie jest łatwo - "światowe" rzeczy są łatwiejsze. A Duch Św.? Pomaga iść "pod prąd" choć czesto szłoby się z nurtem, "bo wszyscy tak idą".

Jak sobie radzę? Patrzę też na moją żonę - ona jest dla mnie często jak miecz obosieczny. Ktoś mi np. coś mówi, a nie do końca mi się to podoba. Mówię to na osobności mojej żonie, że ktoś mi powiedział to i to. I co słyszę? "Nie mów tego mnie, ale powiedz to tej osobie". Trudna sprawa.., ale o to w tym chodzi... Drugi przykład: proszą mnie o pomoc w przeprowadzce. Odmawiam coś kręcąc. Co słyszę? "Powiedz wprost". I rzeczywiście mówię przepraszając, że mam zawody biegowe następnego dnia (pamiętam, że miałem wtedy maraton) i nie mogę się przemęczać noszeniem mebli, bo bieganie jest dla mnie ważniejsze i do tego biegu przygotowywałem się kilkanaście tygodni.
I o to właśnie chodzi, moja żona jest często dla mnie wsparciem, w tej walce.

Jak jeszcze walczę? Modląc się  - Jezusie Chrystusie, ulituj się nade mną grzesznikiem.

Ostatnio czytałem wywiad z egzorcystą - mówił, że Maryja jest Tą osobą, której boi się Szatan. Łapię się na tym, że odmawiam Zdrowaś Mario. Teraz też mam taki etap we wspólnocie, że bardzo często odmawiam Credo. Ogólnie nie jest łatwo. Patrzę na samego siebie - rycerz ze mnie żaden... Staram się walczyć wyposażony w oręż - modlitwę. Dobrze jednak, że nie walczę sam - że to o mnie a i często za mnie walczą.

2 komentarze:

  1. Janku, jak pięknie to opisałeś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Janek za szczerą wypowiedź. Mimo wszystko to czego doświadczasz i jak to się kręci u Ciebie w życiu. Twoje walki i bezradność. Modlitwa....- tak, to mnie buduje.

    OdpowiedzUsuń