środa, 1 czerwca 2011

Głoszenie Dobrej Nowiny mężczyznom na ulicach


Dwa tygodnie temu w niedzielę, odpowiadając na wezwanie inicjatorów Drogi Neokatechumenalnej, aby iść na ulice i głosić ludziom Chrystusa Zmartwychwstałego, w łączności z naszymi katechistami i proboszczem parafii, w której jesteśmy na "Drodze" poszliśmy głosić. Zostałem wylosowany, żeby chodzić wraz z Wojciechem. Bardzo dobre doświadczenie.
Okazało się, że kobiety w ogóle nas nie słuchały (?), natomiast mężczyźni - o dziwo - bardzo chętnie. Dziwne, myślałem, że kobiety łatwiej wchodzą w takie gadki. Wychodzi na to, że kolejny stereotyp w mojej (i zapewne nie tylko mojej) głowie rozwiał się z hukiem wodospadu.
Dzieliliśmy się doświadczeniem Boga w naszym życiu. Wojciech bardzo mnie zbudował, niedawno dowiedział się, że dziecko na które czekali z żoną prawdopodobnie jest martwym płodem, a On co? - nie biadoli na Boga, nie przeklina - tylko mówi ludziom na ulicy, że Bóg ich kocha!
Ktoś by powiedział - co za głupstwo! A tak, świry, których Bóg ratuje ze swojego egoizmu i kocha ich bezwarunkowo. A jednak mężczyźni w różnym wieku słuchali tych świrów. Mało tego, rozmawiali i dziwili się, że "katole" chodzą po ulicach. Hehe. Bardzo poruszyła mnie historia pewnego alkoholika, który zapija od kilkunastu lat, żeby nie myśleć o zdradzie żony. Nie widział swoich synów już od dawna. Smutna historia. Druga historia - to niesamowite świadectwo. Zaczepiliśmy starszego Pana mówiąc po prostu. "Bóg Pana kocha". Odpowiedź była krótka: Wiem! i... byłoby po rozmowie, ale zapytałem, czy mógłby wskazać jakieś konkretne wydarzenie, które potwierdzało by Jego odpowiedź? Zatrzymał się, podszedł do nas bliżej i powiedział jak to czekali z żoną na dziecko, na syna i co?... dwa, trzy lata nic.... aż któregoś razu podczas samotnego spaceru coś ukłuło go w sercu, potem męska rozmowa-modlitwa z Bogiem gdzieś w sanatorium... i co dalej? miał dziwne i trudne do opisania poczucie, że Bóg obiecuje mu potomka. Czekał 17 lat!!! i urodził mu się syn. Teraz syn ma dwadzieścia kilka lat a On wie, że Bóg Go kocha. Po tych słowach skwitował - chcieliście konkretu - to macie. Do widzenia, dobrze się gadało z Wami - rzucił i powoli odszedł w swoją stronę....
Warto było wyjść na ulice...
Pomyślałem po jakimś czasie, że warto o tym wspomnieć na naszym blogu.
Zatem - już jest:-)

[Józef]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz